Angkor – z wizytą w stolicy Imperium Khmerskiego

with Brak komentarzy

Angkor w obrazach

Angkor to największa atrakcja turystyczna Kambodży i jedna z największych w całym regionie Azji Południowo- Wschodniej.

Dzisiejszy park historyczny obejmuje teren dawnej stolicy Imperium Khmerskiego istniejącego między IX a XV w n.e. Nie jest to więc jedynie jedna świątynia (Angkor Wat), która dla większości przyjezdnych jest synonimem całości kompleksu, ale dziesiątki różnych zabytkowych miejsc, położonych na terenie aż 400km2 (park historyczny obejmuje tylko część tego obszaru).

Byłam mocno przestraszona legendarnymi tłumami zwiedzających i tak samo bardzo zaskoczona, gdy się okazało, że zwiedzaliśmy Angkor w spokoju i najczęściej jedynie z niewielką grupą współtowarzyszy.

Nawet wschód słońca nad główną świątynią kompleksu udało nam się obejrzeć bez dzikich tłumów, bo ogromna burza tuż przed początkiem dnia przegoniła część chętnych do podziwiania tego widowiska.

Zapraszam Was do obejrzenia mojej galerii z Angkoru. Takich albo lepszych zdjęć widzieliście już pewnie setki, ale może dla niektórych z Was akurat moje będą inspiracją i zachętą do zajrzenia w to niezwykłe miejsce. A warto! 

 

P.S. Dla zainteresowanych kilka praktycznych podpowiedzi pod galerią. Enjoy!


 


Angkor praktycznie

Kilka naszych praktycznych wniosków po wizycie w Angkor, może się komuś przydadzą:

  • Ruiny i otoczenie robią piorunujące wrażenie i są warte swojej wysokiej, szczególnie jak na azjatyckie warunki, ceny. Cena wejściówki na 3 dni wynosi 62USD za osobę (do wykorzystania w trakcie najbliższych 7 dni). Na 1 dzień - 37USD (według nas opcja zupełnie bezsensowna), bo...
  • 1 dzień to zdecydowanie za mało na zwiedzenie kompleksu nawet dla historycznych ignorantów. 2 dni wydaje się optymalnym czasem, ale 3 dni również nie będzie przesadą, szczególnie jeśli ktoś interesuje się historią. Czytałam relacje takich, którzy spędzili w Angkor i 7 dni, ale tego już nie rozumiem 🙂 My zwiedzaliśmy 2 dni plus zachód słońca pierwszego dnia.
  • Świetnym patentem okazał się zakup 3-dniowej wejściówki po 16:45, która pozwoliła nam wejść do kompleksu jeszcze tego dnia, kiedy kupiliśmy bilet i zachowała ważność na kolejne 3 dni (nie wykorzystaliśmy wszystkich 3 dni, ale dobrze było mieć taką opcję :)). Angor Wat tuż przed zamknięciem był dość opustoszały, światło jak to przy zachodzie bardzo przyjemne i to wtedy udało mi się zrobić to zdjęcie, które (mimo, że komórką! taki wstyd…), pozostanie moim ulubionym z całej wizyty w Kambodży.
  • Wynajęliśmy tuk-tuk’a, aby obwiózł nas po kompleksie i trzeciego dnia zawiózł jeszcze do jednej, bardziej oddalonej świątyni. Zapłaciliśmy za to sporo (50USD za te 3 dni wożenia), ale prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie zwiedzania parku, poruszając się rowerem, co jest główną alternatywą (zorganizowanych wycieczek w takich miejscach nie uznaję). Odległości są bardzo duże, a temperatura daje w kość. Z samego Siem Reap do Angkor jest trochę ponad 10km. Po świątyniach trzeba się sporo nachodzić, czasem powspinać. Wydaje mi się, że musielibyśmy poświęcić minimum 5 dni, żeby zobaczyć jeżdżąc rowerem to, co udało nam się zwiedzić, poruszając się tuk-tuk’iem w dwa. Nasz kierowca wiedział też całkiem sporo o historii Angkor i dobrze się sprawdził jako przewodnik. No i miał dobry patent na ominięcie wielkich chińskich wycieczek 🙂
  • Jak wynająć kierowcę tuk-tuk’a? Sam się wynajmie… będziecie się od nich opędzać 🙂 Pewnie warto skorzystać z jakiegoś poleconego, np. przez hotel. Ceny są dość wystandaryzowane, ale można negocjować. Koszt 1 dnia to zwykle około 15USD, ale za wyjazd przed świtem doliczają sobie bonus, tak samo za wizyty w oddalonych świątyniach, dlatego my zapłaciliśmy więcej.
  • Kompleks zwiedza się, podążając za wytyczonymi szlakami. Nie jest to oczywiście obowiązkowe, ale ma sens. Istnieją dwie trasy: mała i duża pętla. Obie są warte obejrzenia i warto poświęcić czas, żeby dotrzeć do każdej świątyni, również tych mniejszych, które często są ciekawsze niż te najbardziej znane, „celebryckie” obiekty.
  • Nasz grafik na poszczególne dni wyglądał następująco i wydaje się godny polecenia, jeśli nie jesteście profesjonalnymi fotografami, dziennikarzami, historykami z zamiłowania itp.:
    1. Dzień 1 – Zakup biletu o 16:45 (trzeba być w kasie nieco wcześniej i się ustawić w kolejce, bilety na następny dzień zaczynają sprzedawać dokładnie o 16:45 i ani minuty wcześniej). Przejazd do Angor Wat i zwiedzenie tego, co się dało do czasu zamknięcia kompleksu (18:00).
    2. Dzień 2 – Wyjazd z Siem Reap o 9:30 i przejazd na małą pętlę do Bayon. Do tego czasu większość wycieczek się już przez ten punkt „przetoczyła” i zwiedzających nie było tak wielu. Dalej małą pętlą aż do końca. Bez Angor Wat, bo już nie mieliśmy siły. W świątyni Ta Prohm (ta z drzewami) byliśmy w okolicach 13:00, czyli w porze lunchu. W jej zwiedzaniu towarzyszyło nam może 10-15 osób.
    3. Dzień 3 – Wyjazd z Siem Reap o 6:00 rano (mieliśmy wyjechać godzinę wcześniej, ale lało) i przejazd do Angor Wat na wschód słońca. Tak jak wspomniałam – burza nam tutaj pomogła w uniknięciu tłumów. Dalej na dużą pętlę plus wycieczka do Banteay Srei, oddalonej znacznie od głównego kompleksu, ale naprawdę przepięknej i wartej obejrzenia świątyni. (ok 45min drogi w jedną stronę).
  • Siem Reap ma doskonałą bazę noclegową i jej właściciele dobrze się czują w on-line’owej przestrzeni. W Laosie nie rezerwowaliśmy żadnego noclegu z wyprzedzeniem, bo lepiej i taniej było szukać go „z buta”. W Siem Reap działa wręcz „giełda” hoteli. Licytują się w czasie rzeczywistym o najlepsze ceny, żeby ściągnąć do siebie klientów i nie mieć pustych pokoi. Nie będzie to pewnie miało zastosowania w najwyższym sezonie, ale poza okresem grudzień/styczeń proponuję używać booking.com i najlepiej na ostatnią chwilę, żeby korzystać z last minute. My w ten sposób wylądowaliśmy w pięknym, butikowym hotelu z przyjemnym basenem i w pokoju wielkości 50m kwadratowych z ogromną kamienną wanną w łazience, a to wszystko za 14 USD za noc. Zaliczyliśmy tym samym największy kontrast standardów noclegu z dnia na dzień, bo przed Siem Reap mieszkaliśmy w Laosie w krainie 4000 wysp w bugalowie, w którym woda w łazience była pobierana bezpośrednio z Mekongu 🙂 Niemożliwe, aby się w tej brei umyć!

 

Zostaw Komentarz