Singpur i Tajlandia – ostatnie retro przed startem!

with Brak komentarzy

Nasz Azjatycki debiut

Singapur i Tajlandię odwiedziliśmy w trakcie jednej podróży w 2013 roku w listopadzie i było to nasze pierwsze doświadczenie z Azją. Oba te kraje są bezpiecznym wyborem, jak na azjatycki debiut. Singapur jest miejscem, któremu większość naszych europejskich stolic nie dorasta do pięt jeśli chodzi o poziom rozwoju gospodarczego, organizację przestrzeni publicznej i „image”, który kształtuje przy pierwszym (pobieżnym) zetknięciu z tym państwem-miastem. Tajlandia to turystyczny raj. Mimo, że tak daleko, bardzo popularna wśród europejskich turystów, bo przystępna cenowo, bogata w atrakcje (również te na granicy ogólnie przyjętej poprawności obyczajowej), „egzotyczna” i łatwa w obsłudze.

Zapraszam na retro z tej podróży. Ostatnie przed właściwym projektem „Zwinnie Przez Świat”! 🙂 Za niecały miesiąc ruszamy w drogę!

Komu jesteśmy wdzięczni i za co?

  • Znowu Gosi, tej samej, co nam przewodziła w Wietnamie 🙂 Mam wrażenie, że tylko dzięki niej ruszyliśmy w kierunku Azji. A jak przeczytacie punkt drugi, będziecie wiedzieli dlaczego te podziękowania są dla mnie wyjątkowo ważne. Gosia nie tylko nas przepięknie w Bangkoku ugościła, pokazała jak wygląda tam życie ekspata, skierowała do najważniejszych atrakcji kraju, ułatwiając mi maksymalnie robotę w przygotowaniu trasy. Gosia przede wszystkim nas do tej wyprawy namówiła, co ostatecznie zaostrzyło mój głód podróży, a u Bogdana go wywołało.
  • Moje osobiste podziękowania - Bogdanowi za zmianę zdania odnośnie wyjazdu do Azji. Dzisiaj już pewnie tego nie pamięta, ale BARDZO tam jechać nie chciał. Po paru latach intensywnego zwiedzania Europy i wizycie w USA, przygasła mu chęć do jeżdżenia po świecie. Długo starałam się go do tego pomysłu namówić i jak pisałam w punkcie pierwszym, Gosia i jej przeprowadzka do Bangkoku, bardzo mi w tym pomogły. To te 3 tygodnie w Tajlandii sprawiły, że dzisiaj pakujemy plecaki i ruszamy w świat na rok. Od tego się zaczęło.

Top nr.1 - Singapur - tam, gdzie "nie wolno"...

Z czego znany jest Singapur? Dla mnie był znany z jednego faktu powtarzanego przez wszystkich, którzy mieli z nim do czynienia praktycznie albo teoretycznie: publiczne żucie gumy jest karane wysokim mandatem, nie można jej kupić w żadnym sklepie 🙂 Zawsze mnie to bawiło i myślałam sobie: co to za miejsce, w którym taka „pierdoła” znalazła się na liście oficjalnych zakazów? Oto 4 powody, dla których Singapur znalazł się wśród Top’ów tej wyprawy.

POWÓD NR.1

Tak- jest BARDZO czysto. To już nie szokuje. To jest od jakiegoś czasu również nasza rzeczywistość. Z dumą mogę powiedzieć, że Singapur jest tak czysty, jak najlepsze dzielnice Warszawy albo Augustów (nasze rodzinne miasto). Co jednak ważne – na tle innych krajów Azji, Singapur pod tym względem szokować będzie. To taka wysprzątana wyspa na wielkim kontynencie pełnym bałaganu.

POWÓD NR.2

Fantastycznie zorganizowana przestrzeń i usługi publiczne. Przepiękne skwery, klimatyzowane ławki w parku, ogrody na tarasach wielkich biurowców i gustowny „Mordor” czyli takie centrum biznesowe, które nie przypomina piekła. Transport publiczny działa idealnie i jest bardzo tani. Przez 3 dni, sporo z niego korzystając, nie wydaliśmy mniej niż 50zł za 2 osoby. Kartę mieliśmy załadowaną na 10 SGD/ os i po oddaniu kart, zwrócono nam wszystko, czego nie wykorzystaliśmy czyli trochę ponad 2 SGD za osobę, co również bardzo nam się spodobało 🙂 Lotnisko przypomina wygodny hotel, centra handlowe to architektoniczne cuda, ciężko się tam po prostu do czegokolwiek przyczepić. Widać, że przestrzeń jest projektowana  z uwagą i dla ludzi. Jedyny minus  - bardzo drogi alkohol! 50zł za piwo? Dlaczego?! 🙂

POWÓD NR.3

Fascynujący sposób zarządzania tym państwem. Nie siedzę w środku tego systemu, nie naczytałam się wielu mądrych książek, nie wiem jak to na 100% wygląda. Jak się tam jednak trafi, widać gołym okiem, że kraj funkcjonuje bardzo sprawnie. Rzeczywistość obwarowana licznymi zakazami nie wydaje się mieszkańcom wcale przeszkadzać. Żyją w pięknych warunkach i może właśnie uważają, że te limity i ograniczenia są ceną, którą trzeba zapłacić? Ale od początku.

Singapur to 5 mln mieszkańców stłoczonych na niewielkim archipelagu w Azji Południowo-Wschodniej. Centrum handlu i finansów dla całego regionu. Najważniejszy port, bo strategicznie położony na styku Oceanu Indyjskiego i Morza Południowochińskiego. Dawna kolonia brytyjska, niezależne państwo od 1965 roku. Dzisiaj kraj oparty o wolność gospodarczą, niskie podatki i łatwość w organizowaniu biznesu, co sprawia, że od lat ten mikrus pozostaje w czołówce najlepiej rozwiniętych państw świata. Od początku kieruje nim jedna i ta sama partia – Partia Akcji Ludowej, a jej ustrój polityczny określa się jako „autorytarny z elementami demokracji”. Najważniejsza postać polityki Singapuru, były premier Lee Kuan Yew rządził (UWAGA!) w latach 1959 – 1990… 31 lat! Dzisiaj rządy przejął jego syn. Władcy zostają jednak wybierani w wyniku demokratycznych wyborów (udział jest dla obywateli obowiązkowy, jeśli nie zagłosujesz, następnym razem głosować nie możesz). Z kolei życiorysy tych przywódców bardziej pasują do wysokiej rangi menadżerów niż polityków. Cały kraj zarządzany jest dobrze wykwalifikowaną kadrą. Aby wejść do rządu Singapuru, należy spełnić bardzo konkretne wymagania odnośnie poziomu i jakości odbytej edukacji i posiadanego doświadczenia. Nawet główne państwowe „love story”, czyli małżeństwo Lee Kuan Yew i Kwa Geok Choo wyrosło z uczelnianej rywalizacji tej dwójki… Żona zakończyła studia na Raffles College Singapore z pierwszym rankingiem, a przyszły premier z drugim 🙂 Potem kontynuowali edukację na Uniwersytecie w Cambridge. Premier tego kraju jest najlepiej wynagradzaną na świecie głowa państwa (1,7 mln USD rocznie!). Można zakładać, że urzędnikom nie w głowie korupcja przy tak atrakcyjnych gażach, co zresztą widać w rankingach najmniej skorumpowanych państw, na których Singapur króluje. Dzięki takim założeniom, kraj jest zarządzany jak efektywne przedsiębiorstwo i to widać w wynikach i wskaźnikach gospodarczych.

Po drugiej stronie jest jednak brak swobód obywatelskich i swego rodzaju „zamordyzm”. Ciągle jest tam w mocy kara śmierci i chłosty i co ciekawe, przy ogólnej akceptacji mieszkańców… Nie dalej niż w 2015 dwóch Niemców zostało skazanych na karę publicznej chłosty za wandalizm! Prawo jest egzekwowane skutecznie, a kary są bardzo ostre.

Nie można zauważyć związku tego „zastraszenia” z porządkiem, który w tym kraju panuje. Ciekawe jest jednak, że mieszkańcom to wydaje się nie przeszkadzać. Większość surowych kar okazuje się być bowiem wykonywana na nielegalnych imigrantach albo… turystach, którzy (podobno!) nie traktują poważnie reguł tam przyjętych.

Nie chwalę, nie krytykuję, tylko opisuję. Przypadek tego ustroju politycznego będzie mnie zawsze fascynował 🙂

POWÓD NR.4

Po prostu piękne miasto. Przyjazne, dobrze zorganizowane dla nowego przybysza, ze świetnym jedzeniem. Jeśli chodzi o ostatnie – Singapur kulinarnie prezentuje doskonały mix najlepszych azjatyckich kuchni i niekoniecznie w bardzo drogim wydaniu. Parę miesięcy temu jedno z tamtejszych stoisk kuchni ulicznej, niepozorna wydawałoby się budka z makaronem, pierwszy raz w historii otrzymało gwiazdkę Michelin! Do tej pory był to przywilej jedynie wykwintnych restauracji.

 

Zostaw Komentarz