Buenos nie takie boskie, ale warto je jednak przeżyć
Nie musisz się ruszać z miejsca, wystarczy, że staniesz na środku skrzyżowania w którejś z centralnych dzielnic miasta i rozejrzysz się dookoła. Co zobaczysz? Europejski mix architektoniczny. Paryska kamienica z charakterystycznym poddaszem, budynek Teatru Cervantesa jakby przeniesiony z Madrytu, żydowska synagoga i barceloński modernizm. Wszystko to na jednym skrzyżowaniu. Proporcja występowania danego stylu będzie różnicować dzielnice. I tak Ricoleta czy Retiro będą na wskroś paryskie, San Telmo i Boedo przypominają Barcelonę, a hipsterskie Palermo to berliński Kreuzberg.
Ciężko jest w Buenos Aires znaleźć coś co identyfikuje to miasto. Przez pierwsze 2 dni mnie to drażniło. Było mi wręcz smutno – wszędzie widziałam rozpasanie kolonizatorów i miałam wrażenie, że każdy kolejny budynek był jak znaczenie terenu przez zwierzęta.
Potem trochę sobie odpuściłam tę złość i zaczęłam cieszyć się tymi podobieństwami do Europy. To kawał naszej historii – nie będę już rozstrzygać czy tej chlubnej czy nie do końca 🙂
W Buenos Aires na każdym kroku widać, że było ono kiedyś POTĘGĄ, jako główny port wymiany handlowej z Europą. Bogactwo leje się z budynków strumieniami, nawet jak są już trochę przyniszczone, to doskonale widać ich dawną świetność. Nie widziałam takiego miasta poza Europą.
Również dlatego, że Buenos jest „Paryżem” Ameryki Południowej, trzeba się nastawić na zderzenie z komercją i drogimi atrakcjami turystycznymi. Nawet murale wydają się jakieś ugładzone, najczęściej malowane na zamówienie klasy średniej, która chce mieć na ścianie coś ładnego.
Choć z drugiej strony – taka La Boca nawet mimo swojego jarmarcznego charakteru potrafi oczarować, wystarczy odejść parę przecznic od turystycznego szlaku i można trafić na niedrogie, lokalne knajpy z dobrym lomo (bagieta ze stekiem 🙂 ), pełne dowodów miłości do ich lokalnej drużyny piłkarskiej – Boca Juniors.
Prawdziwe tango gdzieś się jeszcze na pewno uchowało… ale nie dane mi było go znaleźć. 4 dni nie wystarczają, żeby wejść w głąb atmosfery tego miasta. Jeśli mam być jednak szczera, przy wszystkich planach, które mamy na ten rok, szkoda mi było czasu na więcej.
Galeria z Buenos najpóźniej jutro 🙂
Póki co - ruszamy obejrzeć ognistą ziemię. Hasta la proxima vez!
2 Odpowiedzi
Aneta
Sylwia, życzę powodzenia. Argentynę przejechałam z Buenos do Uchuaia w zeszłym roku, niesamowite krajobrazy.
trzymam kciuki i czekam na kolejne relacje
syd_ds
Dzięki wielkie! Mam nadzieję, że udaje mi się przywołać Ci trochę miłych wspomnień.