Ha Long – rejs po zatoce w wersji „exclusive” za 16$ od łebka

with Brak komentarzy

Top nr.2 - Zatoka Ha Long czyli największy high-light Wietnamu

Muszę się przyznać, że bardzo poważnie rozważałam pominięcie Zatoki Lądującego Smoka na naszej wietnamskiej trasie. Bardzo dużo się naczytałam, że to największe turystyczne bagno ever, że nie ma już szans, żeby dostrzec naturalne piękno tego miejsca przez obezwładniający komercyjny syf, który obudował ten bezsprzecznie jeden z największych cudów natury w Azji Południowo Wschodniej. Skutecznie odechciało mi się to miejsce oglądać. Totalnie się zaparłam, że nie będziemy kupować rejsu z noclegiem na łajbie, bo baliśmy się porażki za wcale niemałe pieniądze. Z drugiej strony trochę się już nauczyłam, że jak tłumy z całego świata walą w jakieś miejsce, to zwykle nie bez przyczyny. Trochę aroganckie byłoby zakładać, że nic by nas nie ominęło, gdybyśmy do Ha Long nie pojechali 🙂

Ostatecznie pogrzebałam po wszystkich możliwych blogach i na podstawie kilku relacji zdecydowałam, żeby nie kupować zorganizowanego rejsu po zatoce, ale zarezerwować pobyt w jakimś niezłym hotelu na wyspie Cat Ba, najlepiej przy plaży z widokiem na zatokę, dotrzeć tam zwykłym rejsowym promem i stamtąd spróbować znaleźć jakąś możliwie najbardziej kameralną opcję obejrzenia zatoki. Marzyła mi się nieduża rybacka łajba tylko dla naszej ekipy i brak innych turystów na horyzoncie… Stara naiwniaczka ze mnie 🙂 Okazuje się jednak, że czasem warto się dobrze zaprogramować, bo nawet w beznadziejnej wydawałoby się sytuacji, można mieć po prostu szczęście.

Na wyspę Cat Ba z Hanoi dostać się łatwo. Opcji jest mnóstwo – najłatwiej złapać autobus do portu w Hai Phong i potem prom albo szybką łódkę. My kupiliśmy pakiet autobus + prom na dworcu autobusowym w Hanoi. Taka podróż zajmuje pół dnia, więc dobrze ruszyć rano, żeby mieć jeszcze trochę czasu na samej wyspie. Dotarliśmy w okolicach pory obiadowej i od razu ruszyliśmy w miasto, żeby poszukać opcji na zwiedzenie zatoki w kolejnym dniu. Zapał nam minął, jak się okazało, że wszędzie można było się jedynie dopisać do grupy max 30 osób za ok. 30$ za osobę. Wszędzie ten sam program, całodniowy rejs z lunchem na łajbie, kajaki – standard. Cena niższa niż w agencjach w Hanoi, ale jednak szału nie ma. No i moja wizja kameralnej wyprawy bladła z minuty na minutę. Już prawie się zdecydowaliśmy przeprosić z rejsem grupowym, ale wieczorem coś nas tknęło, żeby może sprawdzić, co oferuje nasz hotel.

Nie liczyliśmy na wiele, bo był taki trochę „hajwaj” jak na tamte warunki (najdroższy nasz nocleg w ciągu 3 tyg pobytu, chyba z 35$ za noc za dwójkę). Pytamy Panią w recepcji co nam proponuje, a ona na to:

  1. Opcja nr.1 – 30$ za osobę, 30osobowa łódź, lunch na łajbie, kajaki… Ło matko – aż boli od tego różnorodnego wyboru 😉
  2. Opcja nr.2 – 80$ za całą łódź, maksymalnie do 20 osób.

Patrzę na tę jej rozpiskę mocno zadziwiona i zaczynam liczyć, pisząc na kartce. Czyli, że jak…? Że jak wykupimy miejsce w grupie to w sumie za 5 osób zapłacimy 150$ a jak weźmiemy łajbę tylko dla siebie to 80$? Siostra obok krzyczy: „Nie licz tego tak dokładnie, bo zaraz zmienią cennik!!!”

3 razy się upewniałyśmy, że dobrze rozumiemy. Druga para od nas poszła sprawdzić raz jeszcze, czy przypadkiem kilka drinków przed tymi „negocjacjami” nie zaburzyły zdolności komunikacyjnych moich i siostry. Ceny zostały jednak potwierdzone, a łajba zarezerwowana na następny dzień.

Rano hotelowy busik zawiózł nas do portu. Podpłynął po nas wyrąbany w kosmos statek na 30 osób! Ze smokami z drewna 🙂 Zawodowy wietnamski kicz. Za te 80$ pływaliśmy cały dzień po zatoce, wylegując się na leżakach, popijając piwko i zagryzając bananami (nie było w cenie lunchu!!! SKANDAL! 😉 ). Skorzystaliśmy też z kajaków w jakimś zacisznym miejscu. W którymś momencie nawet nam się przysnęło na tych leżakach. Samą zatokę „przyatakowaliśmy” z zupełnie innej strony, więc po drodze minęliśmy dosłownie kilka innych statków. W ogóle nie natknęliśmy się na te wszystkie łodzie, które rano wypływały z portu z lądu.

Zatoka robi ogromne wrażenie i możliwość obejrzenia jej w tak spokojny sposób jest warta nawet i większych pieniędzy.

Następnego dnia wymeldowujemy się z hotelu, a na ladzie recepcji stoi cennik wycieczek, na pierwszy rzut oka ten sam, co 2 dni wcześniej. Ale coś mi w cyfrach nie pasuje, więc patrzę dokładniej- cena opcji indywidualnej wzrosła do 150$!

Ciągle jest to niezła oferta i dla każdego, kto chce Ha Long odwiedzić, bardzo polecam obejrzenie jej właśnie ruszając z wyspy, bez noclegu na łodzi. Nawet w opcji grupowej nie wyglądało to źle. Łodzie nie były przepełnione, z tego miejsca startuje ich dużo mniej niż z głównego portu, trasa jest inna, bo z drugiej strony zatoki. Nawet jeśli nie dopływa się do największych high light’ów z pocztówek, to nie jest to duży problem, bo wszystkie skały wyglądają podobnie. Kilka godzin w zupełności wystarcza, żeby nacieszyć oko.

Zostaw Komentarz