Wietnam- przenosimy się do Azji!
Od dzisiaj zaczynam cykl Retro dla nowego kraju – Wietnamu! Byliśmy tam w kwietniu tego roku w 5-osobowej ekipie, a wyjazd w całości zorganizowaliśmy samodzielnie, korzystając jedynie czasami z lokalnych agencji.
Nasza trasa zaczęła się w Hanoi, skąd udaliśmy się w góry na północ pod granicę z Chinami, następnie przejechaliśmy nad zatokę Ha Long, po czym skierowaliśmy się na południe. Zahaczyliśmy o Park Narodowy Phong Nha i o jego kosmicznie piękne jaskinie, odpoczęliśmy parę dni na plaży w Hoi An, żeby zakończyć nasz tour w Ho Chi Minh City. W sumie spędziliśmy w Wietnamie 15dni.
O kwestiach praktycznych i rekomendacjach z Wietnamu niedługo, a póki co – Retro! Podziękowania i pierwszy z punktów, które nam się tam szczególnie udały – jaskinie w Parku Narodowym Phong Nha. Zapraszam!
Komu jesteśmy wdzięczni i za co?
- Gosi, za objęcie roli przewodniczącego i głównego negocjatora wycieczki – w Azji to jest ważna rola, a Gosia ją dzielnie i bardzo skutecznie sprawuje. Pilnuje każdej umowy, godziny, szczegółu oferty– nie ma szans, żeby Cię ktoś przy nie oszukał. Poza tym jest doświadczoną globtroterką, aktualnie stałą mieszkanką Bankgoku, więc zna się na tamtej części świata doskonale. Cicho liczę na to, że do nas dojedzie w przyszłym roku na którymś odcinku podróży i nas trochę powspiera.
- Sobie nawzajem - taka wyprawa to niezły test na relacje i współpracę. Przeszliśmy przez niego bardzo dobrze. Kłótni żadnych, cichych dni praktycznie zero. Dobrze jest mieć w grupie tak elastycznych ludzi. Możemy razem jechać dalej!
- Przewodnikom z Oxalis Tours za naszą przygodę w jaskiniach Tu Lan – najlepszy punkt wyjazdu i w dużej mierze z powodu super profesjonalnej oprawy i solidnej opieki naszych przewodników, którzy dokładnie wiedzieli, kiedy można się rozluźnić i sobie pogawędzić lub pożartować, a kiedy należy mieć oczy z tyłu głowy, bo dookoła albo głęboka woda albo przepaść.
- Rodzinie goszczącej nas pod Sapa w swoim domu – wiem, że to ich praca i biznes, który daje im pewnie niezły dochód jak na tamte warunki, ale i tak ich zaangażowanie zrobiło na nas wrażenie. Kolacja iście królewska w przemiłym towarzystwie całej rodziny, „woda szczęścia” faktycznie radości przysporzyła, nocleg wygodny, a kąpiel w herbacie w drewnianych baniach – bardzo odprężająca po trudach kilku dni w podróży.
- Pani ekspedientce w pierwszym napotkanym przez nas supermarkecie w Wietnamie w Hanoi, która doliczyła nam do rachunku lody koleżanki, „kupującej” je przed nami. Grrrr…!!! – za ważną lekcję na przyszłość. Jak to mówią: „Jak się nie przewrócisz…”
Top nr.1 - Phong Nha – zostać grotołazem chociaż raz w życiu!...
... Czyli tak jak Andzia lubi najbardziej.
Wybór tego miejsca na mapie łączy się z dość ciekawą historią. Wszystko zaczęło się od tego, że usilnie wyciągałam moją siostrę Kasię i jej męża Andrzeja na wspólną wyprawę do Azji. I tak jak ona była od pierwszego momentu chętna, tak on miał jakieś opory. Trzeba wiedzieć, że Andzia bywa bardzo uparty.
Jak już się zgodził i padł wybór na Wietnam, zaczęłam szukać takiej atrakcji, która na pewno mu się spodoba, żeby był zadowolony ze swojej, z tak wielkim trudem, podjętej decyzji. Kolejną rzeczą, jaką trzeba wiedzieć o Andzi jest to, że mimo, iż aktualnie dyrektoruje w poważnej i wielkiej instytucji, z wykształcenia jest… geologiem! Uwielbia łażenie po górach, duży wysiłek fizyczny i kamulce każdej maści.
W momencie jak trafiłam na Park Narodowy Phong Nha i opcje trekkingów po jednych z największych jaskiń na świecie pomyślałam: „A co tam! Zostaniemy grotołazami, tak jak Andzia lubi najbardziej! Jakoś to przeżyjemy…” Ostatecznie nie tylko on był zadowolony, ale cała ekipa zgodnie uznała, że doświadczenie było NIEZWYKŁE. Dla mnie „top 3” przeżyć podróżniczych w życiu – zaraz po gorylach w Ugandzie i przed parkiem słoni w Tajlandii. I tak to mój szwagier wyszedł na bohatera.
Jest tylko jedna firma, która te trekkingi organizuje – więcej szczegółów na jej temat napiszę w artykule o praktycznych aspektach Wietnamu. Widziałam już, że niektórzy kombinują trochę ze zwiedzaniem łatwiej dostępnych obszarów na własną rękę, ale te najbardziej spektakularne miejsca są dostępne jedynie w ramach zorganizowanych wypraw kilkudniowych. Ważne jest, że to dość nowa forma aktywności, jeszcze niedawno zupełnie niedostępna dla szerszej publiki. Ba! Część z tych jaskiń została odkryta dopiero w 2012 roku! Podobno miejscowa ludność nie lubi takich górskich zakamarków, bo wierzy, że mieszkają w nich złe duchy, więc mimo, że wiedzieli, że jaskinie tam są, nie zaglądali do nich 🙂 A wyspecjalizowani odkrywcy dotarli w te regiony dopiero tak późno. Korzyść z ostrożności lokalsów jest dzisiaj jest taka, że przez cały dzień nie spotykasz tam żadnych innych turystów… ty i Twoja grupa (maks 13 osób razem z przewodnikami) to jedyni ludzie w okolicy przez te 2 dni. Coś pięknego… Nie wiem, jak długo to będzie tak limitowane i ciągle uznawane za raczej mniej popularną atrakcję Wietnamu, ale trzymam kciuki, żeby jak najdłużej. Kto zechce ten znajdzie, a przypadkowi turyści nie rozdepczą tego miejsca.
Region jest przepiękny, a jaskinie powalają swoim ogromem i tajemniczą atmosferą. Nasza opcja trekkingu zawierała w sobie sporo odcinków, które musieliśmy pokonać pływając wpław, w butach, ubraniu i całym ekwipunku. Moment i ten obraz, kiedy pierwszy raz weszliśmy do wody i zaczęliśmy podpływać pod GIGANTYCZNE wejście do pierwszej jaskini zostanie w mojej głowie do końca życia. Nocleg w hamaku przy akompaniamencie wodospadu to najlepsza noc spędzona w Wietnamie. Pałace wydrążone przez wodę w skałach, które mieliśmy okazję zwiedzić, to największe i najbardziej abstrakcyjne dzieło sztuki przyrody, które udało mi się do tej pory na własne oczy zobaczyć.
Ciężko to nawet jakkolwiek opisać, więc w tym wypadku pomogę sobie po prostu obrazami- wszystkie zdjęcia z wyprawy do kompleksu jaskiń Tu Lan znajdziecie w Galerii. A już niedługo – ciąg dalszych udanych przeżyć w Wietnamie – Sapa, Ha Long Bay i trochę o przepysznym jedzeniu.
Zostaw Komentarz