Wielki Tydzień - piękny spektakl w "Białym Mieście" Popayan
Mieliśmy w Ameryce Południowej szczęście do hucznie świętowanych dat w kalendarzu. W Boliwii oglądaliśmy tamtejszy karnawał na ulicach, a w Kolumbii załapaliśmy się na Wielki Tydzień.
Popayan znane jest na cały świat ze swoich uroczystych procesji w tym okresie. Wydarzenie te zostało nawet wpisane na Światową Listę Dziedzictwa Niematerialnego UNESCO. Popayan świetnie nam się wpisało w trasę, bo leży niedaleko granicy z Ekwadorem, a jak przeczytaliśmy o Wielkim Tygodniu i procesjach, które mają tam miejsce co roku od ponad 500 lat (bez przerwy, nawet po trzęsieniu ziemi w Wielki Czwartek w 1983 roku!), nie było już wątpliwości, że musimy się tam znaleźć.
Najpierw wydawało mi się, że może trafimy na procesje podobne w klimacie do tych z południa Hiszpanii, szpiczaste czapki niczym Ku Klux Klan i przerażający w odbiorze biczownicy. Okazało się jednak, że uroczystości w Popayan mają nieco inny klimat i atmosferą przypominały mi trochę procesje w Polsce, te najbardziej uroczyste- z okazji Bożego Ciała. Niemniej jednak trzeba przyznać, że siła rażenia, poziom skomplikowania pod kątem logistycznym i organizacyjnym, no i same wrażenia estetyczne są od tego, co miałam okazję widzieć w Polsce znacznie bardziej spektakularne.
Procesje są trzy, zawsze późnym wieczorem: w Wielki Czwartek, Piątek i w Sobotę. Trasa wiedzie przez zabytkowe, białe centrum miasta, które podobno co roku jest przed Wielkanocą odmalowywane. Każdy dzień różni się trochę atmosferą: czwartek jest doniosły i uroczysty, piątek bardziej spokojny i smutny, a sobota podobno radosna (nie zostaliśmy na sobotę, więc nie wiem na 100%, ale czwartek i piątek potwierdzam). W trakcie procesji niesione są przez mężczyzn gigantyczne feretrony, prezentujące figury Świętych i sceny z Biblii. Największe ważą nawet 700kg, a pochodzą z wielu miejsc na świecie i z kilku różnych szkół artystycznych: Sevilli i Granady w Hiszpanii, Quito z Ekwadoru, ale też z Włoch i Francji. Najstarsze mają tyle, ile same procesje, więc pół tysiąca lat. Pomiędzy feretronami pojawiają się „świeckie” ozdobniki, organizowane przez władze miasta, w postaci: orkiestry dętej, wojskowej, reprezentacji filharmonii czy chórów. Muzyka wykonywana przy okazji tego wydarzenia to pierwsza liga – niczym nie przypomina miejskich festynów albo zwykłej mszy. Całość razem tworzy niezwykły spektakl, który rozpoczyna się od dźwięku uderzania w bębny: wolno i niepokojąco, aby potem trochę przyspieszyć, a następnie pozwolić wjechać poszczególnym orkiestrom i chórom. Wszystko w doskonałym synchronie, w pełnym skupieniu, przez ponad 2 godziny. Wrażenie – piorunujące!
Poniżej galeria – warunki oświetleniowe bardzo trudne, więc jakość zdjęć słaba, ale może choć trochę przybliżą Wam atmosferę tego wydarzenia.
Zostaw Komentarz