Uganda – co spakować, żeby nie zmarnować cennego miejsca w plecaku…?

with Brak komentarzy

... a mieć pod ręką wszystko, co się może przydać.

 

Dzisiaj trochę na temat tego, jak się spakować na wyprawę do Ugandy albo innego kraju z tej strefy klimatycznej, z podobnymi aktywnościami, jak te nasze.

Nie jestem w stanie Wam podpowiedzieć, jak taki wyjazd samodzielnie zorganizować, bo tego sama nie robiłam. Jedno mogę Wam jednak poradzić. Jeśli chcecie się wybrać do Afryki, ale obawiacie się „pierwszego razu” i wolelibyście mieć przewodnika i opiekę – skorzystanie z oferty torre.pl jest bardzo dobrym pomysłem. Biuro jest bardzo profesjonalne, właściciele znają się na rzeczy i co najważniejsze – nie jest to typowe biuro turystyczne. Gwarantują, że coś przeżyjesz, a nie tylko zobaczysz. 

Pamiętam jednak, że spakowanie się do Ugandy było dla nas niemałym wyzwaniem. Aktywności dość oryginalne – bieganie po dżungli i sawannie, pogoda zmienna, nie do końca jasne warunki zakwaterowania. Pomyślałam, że zbiorę parę kwestii, które warto wiedzieć, jadąc nawet na zorganizowany wyjazd. Mi w każdym razie ta wiedza bardzo by pomogła.

Uwaga – opisuję warunki z listopada. To jest pora deszczowa. Pora sucha w Ugandzie przypada na grudzień/luty i czerwiec/wrzesień, kiedy niektóre moje rady nie będą tak istotne. Ważne jednak, że listopad jest poza szczytem sezonu jeśli chodzi o tropienie goryli i cena potrafi spadać dość wyraźnie – z 700$ na 350$ (aktualnie cena ulgowa prawdopodobnie wzrosła do 450$). My z tego rabatu skorzystaliśmy.

 

Buty i ubrania

  • W listopadzie jest mocno wilgotno i rzeczy kiepsko schną – trzeba zwrócić uwagę, żeby nie brać trudno schnących ubrań typu bojówek z grubszego materiału. Tylko lekkie, szybkoschnące rzeczy.
  • Najważniejszą częścią garderoby były dla mnie luźne, lekkie, koszule z długim rękawem. Często było gorąco, ale nie można było odsłonić ciała z uwagi na komary i zagrożenie malarią, a z drugiej strony z powodu ryzyka obtarć o różne krzaczory i inne dziwne niebezpieczeństwa 😉 Z tego samego powodu – krótkie spodnie odpadają! Przydały mi się tylko raz – nad jeziorem Wiktoria.
  • W górach na noclegu było chłodno, nawet bardzo. Po podchodzeniu goryli prawdopodobnie zatrzymacie się gdzieś niedaleko, więc też wysoko w górach. Cienka kurtka puchowa albo ciepły polar na pewno się przyda. Jeśli jesteście zmarźlakami jak ja – jedno i drugie.

 

  • W dżungli o tej porze roku jest dużo błota. I jak piszę dużo, to znaczy DUUUUŻO J Jest totalnie mokro, a potem nieważne gdzie będziecie – bardzo wilgotno. Buty przemokną do cna i nasiąkną torfem. Zmokną też na sawannie rano jeśli będziecie mieli taki spacer w planach. Trzeba mieć świadomość, że z tym będzie problem praktycznie non stop. Koniecznie trzeba zabrać buty za kostkę i jak najcieńsze – tak, żeby szybko schły. Dodatkowo należy mieć jakąś drugą parę krótszych butów na zmianę. Bogdan miał bardzo fajne buty na taką okazję, kupiliśmy w wojskowym sklepie. Bardzo cienka skóra, wysoko wiązane za kostkę, nie mają żadnych poduszek, wszytych gąbek, więc fajnie mu schły. Ja miałam takie bardziej trekkingowe i były mokre przez cały tydzień. Poza tym totalnie nie da się ich już wyprać, żeby przestały śmierdzieć tym torfem.

 

  • Przyda się dobra peleryna deszczowa i warto kupić taką w barwach maskujących. Żywe kolory bywają atrakcyjne dla bawołów 🙂
  • W Ugandzie jest oficjalny zakaz noszenia moro!!! Podobno grozi parę lat więzienia za wojskowe ubrania. Ja o tym nie wiedziałam (się nie popisałam przy researchu ), a moje spodnie turystyczne są właśnie w moro. Bogdan to w ogóle miał cały komplet z jakiegoś wojskowego outletu… Ostatecznie i tak nosiliśmy te ubrania, bo nie mieliśmy innych, ale warto wiedzieć na wszelki wypadek. Trochę mnie to na początku stresowało no i nigdy nie wiadomo, czy nie trafisz na kogoś, kto zechce zakaz wyegzekwować
  • Czapka. Jeep’y zwykle mają pootwierane okna, łatwo o „przewianie” nawet jak jest mega gorąco. Czapka bardzo pomaga. No i oczywiście będzie chronić od słońca jak już z tego jeep’a wyjdziecie, a akurat nie pada.
  • Chustka – coś na szyję. Im mniej ciała wystaje – tym lepiej. Przewiewna, lekka apaszka wcale nie grzeje, a zawsze bezpieczniej jeśli chodzi o komary.

Inne gadżety i pomoce

  • Koniecznie mocna latarka czołówka z zapasowymi bateriami – lepiej baterie niż ładowarka, bo dostęp do elektryczności różny. W obozowiskach często brak światła totalnie, więc każdy musi mieć własną latarkę.
  • Zapasowe akumulatory do aparatu – w Ugandzie elektryczności generalnie brak. W obozowiskach zwykle jakieś źródło prądu jest i można się podładować, ale są spore ograniczenia. Zawsze będzie ten dylemat – co ładować najpierw, bo jest kolejka do prądu. Nie liczcie też na ładowanie w samochodzie – można wziąć ładowarkę samochodową, ale bez gwarancji, że zadziała ( u nas dwie się spaliły 🙂 ).
  • Z tego samego powodu, co powyżej - złodziejka! Rozgałęziacz do gniazdka będzie dobrym przyjacielem.
  • Dużo repelentów na komary – nam przez tydzień poszły 2 duże butelki i na ostatni dzień już zabrakło. To ważne. I coś mocnego – jak dla mnie Mugga jest the best.
  • Dopytajcie organizatorów o wyposażenie miejsc noclegowych – my wzięliśmy ze sobą bez sensu śpiwory. Wszędzie była czysta pościel, nawet w namiotach. Zdjęcie obok to najgorszy standard, jakiego doświadczyliśmy w trakcie wyprawy, co w praktyce oznacza, że nadal był bardzo porządny. W namiocie było łóżko z  czystą pościelą.
  • Można pomyśleć o własnej moskitierze. W prawdzie w większości miejsc były jakieś w wyposażeniu namiotu/pokoju, ale kto swoje nosi… 🙂
  • Ostry nóż albo bagnet to dobra pomoc i w obozie i jak sobie trzeba kijek do pomocy w trakcie trekkingu przez dżunglę uciachać 🙂 My w ogóle dzięki temu przeżyliśmy spotkanie 3go stopnia z szympansem (a przynajmniej Bogdan tak twierdzi 😉 ).
  • WAŻNE! Rękawiczki! Nawet takie zwykłe ogrodowe, nie żadne specjalistyczne. Bardzo pomagają przedzierać się przez dżunglę. Inwestycja 2zł zwróci się z nawiązką w braku obtarć itp. na dłoniach.
  • No i oczywiście szczepienia i ochrona antymalaryczna. To pierwsze jeśli chodzi o żółtą febrę to rzecz obowiązkowa – po prostu bez tego możesz nie wjechać do kraju (choć nas nie kontrolowano). Jeśli chodzi o malarię – pozostawiam do decyzji własnej po konsultacji ze specjalistą, szkoły są różne. Region jest wysoko malaryczny.

Zostaw Komentarz