Co poszło nie tak dobrze?
Równie ważną częścią Retro jak wypisanie wszystkiego, co się udało, jest lista tych rzeczy, które poszły nie tak dobrze. Dzięki temu późnej można się doskonalić :)! W tym wypadku poprawiać swój plan podróży albo sposób w jaki się poróżuje. W przypadku Ugandy ciężko było dla mnie znaleźć punkty typowo "negatywne". Bardzo nam się ta wyprawa podobała i nawet jak coś nie było doskonałe, to znikało na tle wszystkich tych niesamowitych przeżyć, które opisywałam w poprzednich postach o Ugandzie. Co więcej! Nie opisałam wszystkiego, co nam się podobało! Musiałam wybierać!
Ale jak się dobrze zastanowiłam, znalazłam parę punktów, które można by było zrobić lepiej.
- Za mało czasu spędzone nad jeziorem Bunyoni
To najpiękniejsze krajobrazowo miejsce, jakie widzieliśmy w Ugandzie, a camp, w którym się zatrzymaliśmy był po prostu obłędny. Umiejscowiony na jednej z wysp na jeziorze, na zboczu wzgórza, co gwarantowało idealny, panoramiczny widok z każdego domku.
Nasz prezentował się tak jak ten obok!
…i nie – nie mieliśmy drzwi 🙂 Dotarliśmy do tego miejsca późną godziną popołudniową, zdążyliśmy zobaczyć ten widok, rozłożyć rzeczy w domku, przepłynąć się łodzią na krótką wycieczkę po jeziorze i zapadł zmrok. Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę o 5 rano, więc przed świtem. Zabrakło mi tam dosłownie paru godzin, żeby móc obudzić się z tym widokiem przed oczami i wypić w tych okolicznościach kubek kawy 🙂 Co ważne – feedback do organizatora przekazany i z tego, co udało mi się na stronie Torre.pl zauważyć – został uwzględniony w programie. Brawo organizatorzy!
- Kiepskie uczucie „jak intruz” w porcie nad jeziorem Wiktorii
Tuż przed samym wylotem z Ugandy zrobiliśmy wycieczkę do zupełnie nieturystycznego miejsca – portu rybackiego nad Jeziorem Wiktorii. Ulokowany dosłownie obok lotniska w Entebbe, niedaleko całkiem ekskluzywnych jak na tamte warunki osiedli i sklepów, szokuje brudem w którym funkcjonuje i żyje na co dzień mnóstwo ludzi. Takie miejsce to nie lada gratka dla fotografów. Ja też dałam się ponieść temu pierwszemu wrażeniu i rzuciłam się w pogoń za doskonałymi kadrami.
Niestety umknęło mi przez pierwsze dobre pół godziny, że to są prawdziwi ludzie i że wlazłam tam nieproszona - jak intruz. Trzeba wiedzieć, że Afrykanie nie mają często domów w naszym tego słowa znaczeniu. Żyją w jakiejś na swój sposób zorganizowanej przestrzeni, czasem to po prostu kawałek wydzielonego miejsca z posłaniem albo i bez, dachem albo i bez. Sprawia to, że łatwo jest nie zauważyć, że naruszasz właśnie czyjąś prywatność. Nam się to przydarzyło. I nawet nie chodzi o to, że ktoś nam zwrócił uwagę i miał pretensję.
Chodzi o to, że po jakiejś chwili biegania po tej osadzie z aparatem, poczułam się z tym po ludzku źle. Tym bardziej, że była nas spora gromada. Dzieci jak zwykle ochoczo nas otoczyły, wykazując zainteresowanie i otwartość. Mieliśmy ze sobą jeszcze ostatnie gadżety typu bańki mydlane, które dały im kupę radości, ale z drugiej strony miny dorosłych były nietęgie. Nie byli zadowoleni z naszych odwiedzin i w sumie… nie dziwię im się. Zupełnie inaczej by to wyglądało gdybym poczekała z aparatem, spróbowała najpierw zdobyć ich zaufanie, jakbyśmy nie wbiegli tam jak banda wygłodniałych reporterów tylko jako po prostu – ludzie, ich goście. W tym wypadku to mogło oznaczać - niezrobienie zdjęcia, bo czasu mogło być za mało, żeby tych ludzi z nami oswoić. Parę ciekawych (wcale nie rewelacyjnych) fotografii mam, ale przypłaciłam je kacem moralnym. Nauka na przyszłość pozostała…
Nauki na przyszłość ("Action Points")
- Koniecznie wrócić na ten kontynent
Uganda okazała się fantastyczną przygodą. Może dlatego, że to takie miejsce, gdzie czuć jeszcze prawdziwą wolność i mimo ogromnego spustoszenia, które człowiek tam wykonał, natura nadal dyktuje swoje warunki. Może dlatego, że czas tam zwalnia drastycznie i można się swobodnie podelektować każdą chwilą. Może w końcu dlatego, że wszystko jest prawdziwie nowe i inne, a dla każdego, kto jest ciekawy świata te różnice fascynują i zachwycają. Ze wszystkich tych powodów nasz wniosek na przyszłość brzmi – wrócić na ten kontynent. Dlatego właśnie w ramach „Zwinnie Przez Świat” w 2017 roku około 50 dni spędzimy podróżując po RPA, Namibii, Botswanie, Suasi i Zimbabwe. Tym razem bardziej na własną rękę, ale przy pomocy specjalistów J Więcej na ten temat w przyszłym roku!
- Uważać, aby nie wchodzić ludziom do domu "z butami"...
To nauka z portu nad jez. Wiktorii. Nie chcę się więcej tak czuć jak po tej wizycie. W trakcie wyprawy po Ugandzie często wysiadaliśmy z samochodów w środku miasteczek, osad i udawało nam się tam zachować jak ludzie, więc to nie może być trudne 🙂 Warto się do naszych gospodarzy najpierw trochę pouśmiechać, a nie od razu celować lufą w twarz. Uwierzcie mi – to nie takie oczywiste, kiedy wpadasz w miejsce tak ciekawe, tak pełne obrazów, które BARDZO chcesz uwiecznić.
Zostaw Komentarz