Uganda – Retro cz.5 – Co poszło nie tak dobrze i nauki na przyszłość

with Brak komentarzy

Co poszło nie tak dobrze?

 

Równie ważną częścią Retro jak wypisanie wszystkiego, co się udało, jest lista tych rzeczy, które poszły nie tak dobrze. Dzięki temu późnej można się doskonalić :)! W tym wypadku poprawiać swój plan podróży albo sposób w jaki się poróżuje. W przypadku Ugandy ciężko było dla mnie znaleźć punkty typowo "negatywne". Bardzo nam się ta wyprawa podobała i nawet jak coś nie było doskonałe, to znikało na tle wszystkich tych niesamowitych przeżyć, które opisywałam w poprzednich postach o Ugandzie. Co więcej! Nie opisałam wszystkiego, co nam się podobało! Musiałam wybierać! 

Ale jak się dobrze zastanowiłam, znalazłam parę punktów, które można by było zrobić lepiej.

 

  • Za mało czasu spędzone nad jeziorem Bunyoni

To najpiękniejsze krajobrazowo miejsce, jakie widzieliśmy w Ugandzie, a camp, w którym się zatrzymaliśmy był po prostu obłędny. Umiejscowiony na jednej z wysp na jeziorze, na zboczu wzgórza, co gwarantowało idealny, panoramiczny widok z każdego domku.

Nasz prezentował się tak jak ten obok!

…i nie – nie mieliśmy drzwi 🙂 Dotarliśmy do tego miejsca późną godziną popołudniową, zdążyliśmy zobaczyć ten widok, rozłożyć rzeczy w domku, przepłynąć się łodzią na krótką wycieczkę po jeziorze i zapadł zmrok. Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę o 5 rano, więc przed świtem. Zabrakło mi tam dosłownie paru godzin, żeby móc obudzić się z tym widokiem przed oczami i wypić w tych okolicznościach kubek kawy 🙂 Co ważne – feedback do organizatora przekazany i z tego, co udało mi się na stronie Torre.pl zauważyć – został uwzględniony w programie. Brawo organizatorzy!

 

  • Kiepskie uczucie „jak intruz” w porcie nad jeziorem Wiktorii

Tuż przed samym wylotem z Ugandy zrobiliśmy wycieczkę do zupełnie nieturystycznego miejsca – portu rybackiego nad Jeziorem Wiktorii. Ulokowany dosłownie obok lotniska w Entebbe, niedaleko całkiem ekskluzywnych jak na tamte warunki osiedli i sklepów, szokuje brudem w którym funkcjonuje i żyje na co dzień mnóstwo ludzi. Takie miejsce to nie lada gratka dla fotografów. Ja też dałam się ponieść temu pierwszemu wrażeniu i rzuciłam się w pogoń za doskonałymi kadrami.

 

Niestety umknęło mi przez pierwsze dobre pół godziny, że to są prawdziwi ludzie i że wlazłam tam nieproszona - jak intruz. Trzeba wiedzieć, że Afrykanie nie mają często domów w naszym tego słowa znaczeniu. Żyją w jakiejś na swój sposób zorganizowanej przestrzeni, czasem to po prostu kawałek wydzielonego miejsca z posłaniem albo i bez, dachem albo i bez. Sprawia to, że łatwo jest nie zauważyć, że naruszasz właśnie czyjąś prywatność. Nam się to przydarzyło. I nawet nie chodzi o to, że ktoś nam zwrócił uwagę i miał pretensję.

Chodzi o to, że po jakiejś chwili biegania po tej osadzie z aparatem, poczułam się z tym po ludzku źle. Tym bardziej, że była nas spora gromada. Dzieci jak zwykle ochoczo nas otoczyły, wykazując zainteresowanie i otwartość. Mieliśmy ze sobą jeszcze ostatnie gadżety typu bańki mydlane, które dały im kupę radości, ale z drugiej strony miny dorosłych były nietęgie. Nie byli zadowoleni z naszych odwiedzin i w sumie… nie dziwię im się. Zupełnie inaczej by to wyglądało gdybym poczekała z aparatem, spróbowała najpierw zdobyć ich zaufanie, jakbyśmy nie wbiegli tam jak banda wygłodniałych reporterów tylko jako po prostu – ludzie, ich goście. W tym wypadku to mogło oznaczać - niezrobienie zdjęcia, bo czasu mogło być za mało, żeby tych ludzi z nami oswoić. Parę ciekawych (wcale nie rewelacyjnych) fotografii mam, ale przypłaciłam je kacem moralnym. Nauka na przyszłość pozostała…

 

Nauki na przyszłość ("Action Points")

 

  • Koniecznie wrócić na ten kontynent

Uganda okazała się fantastyczną przygodą. Może dlatego, że to takie miejsce, gdzie czuć jeszcze prawdziwą wolność i mimo ogromnego spustoszenia, które człowiek tam wykonał, natura nadal dyktuje swoje warunki. Może dlatego, że czas tam zwalnia drastycznie i można się swobodnie podelektować każdą chwilą. Może w końcu dlatego, że wszystko jest prawdziwie nowe i inne, a dla każdego, kto jest ciekawy świata te różnice fascynują i zachwycają. Ze wszystkich tych powodów nasz wniosek na przyszłość brzmi – wrócić na ten kontynent. Dlatego właśnie w ramach „Zwinnie Przez Świat” w 2017 roku około 50 dni spędzimy podróżując po RPA, Namibii, Botswanie, Suasi i Zimbabwe. Tym razem bardziej na własną rękę, ale przy pomocy specjalistów J Więcej na ten temat w przyszłym roku!

 

  • Uważać, aby nie wchodzić ludziom do domu "z butami"...

To nauka z portu nad jez. Wiktorii. Nie chcę się więcej tak czuć jak po tej wizycie. W trakcie wyprawy po Ugandzie często wysiadaliśmy z samochodów w środku miasteczek, osad i udawało nam się tam zachować jak ludzie, więc to nie może być trudne 🙂 Warto się do naszych gospodarzy najpierw trochę pouśmiechać, a nie od razu celować lufą w twarz. Uwierzcie mi – to nie takie oczywiste, kiedy wpadasz w miejsce tak ciekawe, tak pełne obrazów, które BARDZO chcesz uwiecznić.

Zostaw Komentarz